wtorek, 24 września 2013

 II Rozdział

W samolocie trzęsłam się ze strachu jak galareta. Zauważył to jeden chłopak, dosiadł się do mnie. Był wysoki i przystojny, a na ręce miał tatuaż Realu Madryt.
- Co się tak trzęsiesz?- Zapytał
- Panicznie boję się samolotów. - Odpowiedziałam
- To dlatego lecisz? - Zapytał ze zdziwieniem.
- Lecę spełnić swoje największe marzenie. - Stwierdziłam.
- Można wiedzieć jakie?
- Zobaczyć piłkarzy Barcelony. - Odpowiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
- Skąd wiesz, że ich zobaczysz?- Zapytał jeszcze raz.
- Mam bilet na mecz Barcy z Realem.- Odpowiedziałam z radością.
- A tak nazywam się Michał.
- Agnieszka.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona, nie spałam prawie całą noc. Chcę się zdrzemnąć.- Oznajmiłam.
-Dobrze.- Odpowiedział z uśmiechem.
W samolocie usnęłam momentalnie. Obudziłam się gdy już prawie byliśmy na lotnisku w Barcelonie. Leżałam na kolanach Michała, a on mnie objął. Gdy wylądowaliśmy był czas na pożegnanie. Pożegnałam się i gdy chciałam odejść, złapał mnie za rękę. Lekko dotykając mojego policzka, zbliżył się do mnie i mnie pocałował. Odepchnęłam go. Był zdziwiony. Do ręki dał mi kartkę z numerem telefonu i napisem "Zadzwoń do mnie". Odeszłam od niego, a taksówka już na mnie czekała. Pojechałam do hotelu. W hotelu momentalnie usnęłam. Po trzech godzinach wstałam i się szybko zebrałam. Wyszłam na spacer zwiedzić trochę miasto. Postanowiłam wtedy, że pójdę na Camp Nou. Gdy z daleka zobaczyłam piękny stadion, każdy mój krok był coraz szybszy. Zatrzymałam się tylko na światłach. Gdy zmieniło się na zielone ruszyłam przed siebie, gdy nagle zobaczyłam rozpędzony samochód. Na pewno jechał gdzieś 80-100 km/h. Gdy mnie zauważył szybko zaczął hamować. Zatrzymał się w ostatniej chwili. Jeszcze 2 sekundy i było by po mnie. Z samochodu wyszedł mężczyzna i zapytał:
- Wszystko w porządku? -Zapytał zdenerwowany.
- Oszalał pan?! Chcę mnie pan zabić?! Chcę pan zabić mnie, siebie, dziecko i Shakirę?! - Krzyczałam ze złości.
- Zaraz tam siedzi Shaki? - Zapytałam.
- Tak. - Odpowiedział z uśmiechem.
Od razu się uspokoiłam i popatrzyłam w górę, a przede mną stał Gerard Pique we własnej osobie. Stałam wmurowana, nie mogłam nic powiedzieć.
- Gdzie się panienka wybiera jeśli można wiedzieć? - Zapytał Gerard.
- Na... Na... Na... Camp Nou. - Odpowiedziałam jąkając się.
- To dobrze się składa, bo właśnie mamy trening. - Stwierdził.
-A mogę go obejrzeć? - Zapytałam.
- Oczywiście. Zapraszam do samochodu. - Odpowiedział.
Otworzył mi drzwi samochodu, wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy na parking pod Camp Nou. Gdy już dojechaliśmy, mały Milanek zaczął płakać. Wzięłam  go na ręce i zaczęłam go rozbawiać grzechotką. Uspokoił się i dałam go Shaki. Shakira się uśmiechnęła i ruszyliśmy na trening...


-----------------------------------

Następny rozdział możliwe, że jeszcze w tym tygodniu :)

Mam nadzieję, że się spodoba... :-)

Pisany w szkole :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz